Recenzja filmu

Nie cudzołóż i nie kradnij (2022)
Mariusz Kuczewski
Mateusz Banasiuk
Mariusz Drężek

Szeroka jest brama, która prowadzi do zguby

"Nie cudzołóż i nie kradnij" nie boi się czarnego humoru i moralnej ambiwalencji. W filmie nie ma w zasadzie ani jednej konwencjonalnie sympatycznej postaci, żadnej, której działania dałoby się
Blady świt. Przy przydrożnym krzyżu, jakich w Polsce wiele, stoi samochód firmy kurierskiej. Starsza kobieta podchodzi do pojazdu, za kierownicą widzi księdza w sutannie. Wygląda, jakby spał, nie da się go jednak dobudzić. Kobieta otwiera drzwi do dostawczej części wozu, w środku znajduje kilka trupów i torbę pełną pieniędzy.

Tak zaczyna się czarna komedia "Nie cudzołóż i nie kradnij". W serii retrospekcji poznajemy wydarzenia, które doprowadziły bohaterów – czy raczej ich ciała – na tył dostawczaka. Narracja ma niechronologiczną, epizodyczną strukturę, każdy epizod przedstawiany jest z punktu widzenia innej postaci, każdy ilustruje też biblijny cytat. Nie lękajcie się, nie jesteśmy na szczęście w jednym z ostatnich filmów Patryka Vegi z okresu po nawróceniu, wypisy z Pisma Świętego nie mają nikogo nawracać. Wbrew tytułowi komedia Mariusza Kuczewskiego nie próbuje też prawić widzom kazań. Biblijne frazy dostarczają ironicznego kontrapunktu do tego, co widzimy na ekranie, i perypetii bohaterów, na własne życzenie wplątujących się w coraz większe kłopoty.



"Nie cudzołóż i nie kradnij" nie boi się czarnego humoru i moralnej ambiwalencji. W filmie nie ma w zasadzie ani jednej konwencjonalnie sympatycznej postaci, żadnej, której działania dałoby się jakoś ostatecznie etycznie usprawiedliwić. Zło zostaje co prawda ukarane, ale wyłącznie za sprawą przypadku. Na koniec nie mamy więc poczucia, że sprawiedliwości stało się zadość. 

Teoretycznie taki humor powinien mi się podobać, ale niestety film Kuczewskiego po prostu nie działa. Mamy w nim ciekawą narracyjnie strukturę, którą twórcom udało się nawet nieźle ogarnąć, ale z tym, co ją wypełnia, jest już niestety spory problem. Sceny są często zwyczajnie słabo napisane, dialogom brakuje dynamiki i błyskotliwości, co w filmie mierzącym w przewrotną czarną komedię w typie "Siedmiu psychopatów" jest grzechem śmiertelnym. Sytuację pogarsza jeszcze niezdolna nadać odpowiedniego rytmu i tempa filmowemu widowisku reżyseria oraz aktorzy, którzy wyraźnie nie potrafią odnaleźć się w konwencji i zachowują się, jakby w ogóle nie mieli przekonania do podawanych przez siebie kwestii. Najgorzej radzą sobie Julia Wieniawa w roli seks-pracownicy okradającej swoich klientów i marzącej o stworzeniu rodziny ze swoim sutenerem oraz Mateusz Banasiuk w kluczowej dla intrygi roli jej pechowego klienta. Filmowi zdecydowanie przysłużyłby się inny casting.

Ze wszystkich "rozdziałów" "Nie cudzołóż" broni się tylko ten z dwoma niezbyt rozgarniętymi gangsterami, których grają Sebastian Stankiewicz i Bartłomiej Firlet – który chyba jako jedyny aktor w filmie wszedł w konwencję. Gdy jednak tych dwóch wraca w kolejnych fragmentach filmu, żart zaczyna się dłużyć.


Wiele fabularnych pomysłów z "Nie cudzołóż" musiało dobrze wyglądać na papierze, zwłaszcza zakończenie. Ale nie wszystkie dobre pomysły przekładają się na dobre kino. Miało być przewrotnie, z odniesieniami do Tarantino (pojawiają się echa motywu czarnej walizki), krawędziowo, amoralnie. Koniec końców wyszła jednak kolekcja sucharów. I to nie ironicznych sucharów, świadomie rozkoszujących się własną sucharowością, ale tych naprawdę czerstwych i traktujących się równie poważnie, co proboszcz wygłaszający kazanie na sumie.

Pozostając w obowiązującej w filmie poetyce, Pismo mówi, iż "szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!". Podobnie jest w kinie. Droga do stworzenia dobrego filmu jest ciasna i niełatwa. Choć twórcy "Nie cudzołóż i nie kradnij" mieli wiele dobrych pomysłów, gdzie jej szukać, ostatecznie nie udało im się jej odnaleźć. 
1 10
Moja ocena:
4
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones